To powinno być miejsce na ckliwy tekst o tęsknocie, żalu i porzuconych nadziejach. Ale nie będzie, bo nadzieja wcale nie jest matką głupich, ale z pewnością umiera ostatnia!
Nie było mnie
Bardzo długo mnie zresztą nie było. Chciałabym napisać, że w tym czasie zdążyłam wyjść za mąż, urodzić dzieci i wybudować wielki dom ale to też się nie wydarzyło. A to oznacza, że wcale nie było mnie aż tak długo – logiczne.
Zniknęłam, jak kamfora, kamień w wodę czy David Copperfield (czy młodsze pokolenie pamięta jeszcze tego gościa?). Ale tak naprawdę nigdzie nie zniknęłam, bo dalej gdzieś tam byłam. Dalej robiłam to, co lubię (z mniejszym lub większym zaangażowaniem) – działałam w Dynamitach, jeździłam na seminaria, wzięłam nawet udział w zawodach agility wraz z Zivą (na frisbee nadal brakuje nam(mi) cohones). Ziva czuje się świetnie. Dostarcza mi mnóstwo materiału i dba o to, bym miała o czym pisać. Jest zdrowa jak ryba (przynajmniej na ciele).
Larego nie ma naprawdę
Od ponad roku. Możecie o tym przeczytać we wpisie poprzedzającym ten – „Wspomnienie Larego”. Ostrzegam, jest niesamowicie długi i ckliwy. Wylałam to wszystko, co w mojej głowie siedziało i koszmarnie się bałam, że mi kiedyś umknie. Utwierdziło mnie to w tym, że pisanie jest najlepszą terapią. Choć nie ma Larego już ze mną to podejrzewam, że z bloga jeszcze długo nie zniknie.
Powrót Zdaniem Psa…
…był procesem. Bardzo długim i czasochłonnym. Przeniosłam bloga na wordpressa, odzyskałam domenę, wykupiłam serwer, dostosowałam szablon do moich potrzeb, napisałam od nowa treści zakładek i nadal dopieszczam pewne elementy. Pojawił się newsletter, za pomocą którego będę miała dla was dużo do zaoferowania. Głowa pęka mi od pomysłów na ile sposobów mogę go wykorzystać i co mogę wam dać. Warto się do niego zapisać. Nic nie stracicie, a możecie dostać fajne rzeczy! A jak się wam nie spodoba, to możecie po prostu z niego się wykreślić, dodać do spamu czy innej czarnej otchłani.
Blog przeszedł również mały rebranding (tak to się chyba fachowo nazywa). Zostałam przy starych kolorach bloga – zieleń, brąz i odcienie beżu. Z pewnością rzuci wam się w oczy nowe logo. Jest dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłam – minimalistyczne, została zachowana chmurka i najważniejsze, jest na nim Lary. Wiadomo, Lary jest duszą tego bloga i jego symbolem. To z jego powodu zaczęłam pisać. To on jest głównym bohaterem większości wpisów, które popełniłam. Wiedziałam, że nie wyobrażam sobie innego loga niż z nim i jest! Dlatego zawsze, gdy popatrzycie na nasze logo pamiętajcie, że to on. Nieśmiertelny Lary.
Pora na podstawówkę!
Przez ten czas coś się jednak zmieniło. To może mały krok dla ludzkości, ale wielki dla mnie. Nie przychodzi mi teraz do głowy żadna piosenka o spełnianiu marzeń i pokonywaniu swoich słabości, ale jeżeli wam tak, to odpalcie ją sobie w tym momencie. Od pewnego czasu prowadzę zajęcia. Takie fajne, bo to zajęcia dla psów i ich ludzi. Za namową koleżanek z klubu do których przychodziły na treningi ludzie i ich psy o ogromnych chęciach i potencjale, ale zerowej wiedzy stworzyłam swój pierwszy kurs. Napisałam swój program zajęć, taki, jaki uznałam że jest potrzebny. Skonsultowałam go z dziewczynami, zaczerpnęłam języka, odświeżyłam wiedzę i oto jest! Podstawówka! Pierwszy i jak na razie jedyny kurs, na który możecie się zapisać.
Do tej pory kursy odbywały się w ramach naszego klubu Dynamite Dogs, ale jeżeli rzucicie okiem na TEN wpis, albo pokierujecie się do zakładki „SZKOLENIE” w menu w prawym górnym rogu strony, to zobaczycie największą zmianę jaka tutaj się dokonała. Od teraz szkolenie będzie odbywało się pod szyldem Zdaniem Psa, przy nieodzownej współpracy z klubem Dynamite Dogs, który współtworzę od samego początku – od 2014 roku. Wkrótce oferta zajęć ulegnie rozszerzeniu, a informacje i zapisy będą łatwiejsze do znalezienia bo przez cały czas będą tutaj.
Jeżeli chodzi o sprawy nie związane z kynologią, to jak już mówiłam. Nie wybudowałam domu ani nie urodziłam gromadki dzieci, a jednymi z moich większych osiągnięć jest zdanie prawka i ogarnięcie jak się robi paznokcie hybrydowe. Pojawiło się kilka dodatkowych kilogramów, o kilka centymetrów urosły mi włosy, a Ziva z papisia zamieniła się w dzidzię-piernik, bo w maju kończy 6 lat, a nadal zachowuje się jak szczeniak.
Także wróćcie do nas, zostańcie z nami i jesteśmy w kontakcie!