Wczorajszej nocy, o godzinie 3:15 sunia z wypadku którego
byłam świadkiem odeszła. Choć wydawało się, że suczka w wypadku nie odniosła
poważnych obrażeń, o godzinie 18 jej stan zaczął się pogarszać. Miała obrzęk
mózgu który został uszkodzony, oraz niewydolność krążeniowo – oddechową. Mimo walki weterynarzy o jej życie przez
niemal całą noc, nie udało się jej uratować.
Już nie cierpi.
byłam świadkiem odeszła. Choć wydawało się, że suczka w wypadku nie odniosła
poważnych obrażeń, o godzinie 18 jej stan zaczął się pogarszać. Miała obrzęk
mózgu który został uszkodzony, oraz niewydolność krążeniowo – oddechową. Mimo walki weterynarzy o jej życie przez
niemal całą noc, nie udało się jej uratować.
Już nie cierpi.
Jestem bardzo rozczarowana, zła i smutna. Wychodząc z
kliniki miałam nadzieję że suczka z tego wyjdzie, w poniedziałek trafi do domu
tymczasowego gdzie będzie czekać na swojego opiekuna. Jestem zła na tych
wszystkich ludzi, którzy wykazali się obojętnością i smutna, że tak cudowne,
delikatne i niewinne stworzonko które miało przed sobą jeszcze dużo czasu
odeszło za wcześnie.
Mam do siebie absurdalny żal, że zamiast zareagować od razu, stałam i
zastanawiałam się czy ona jest sama, czy ci ludzie idący przed nią to jej opiekunowie.
Dopiero zareagowałam gdy miałam pewność, że to nie jest ich pies. Że pół minuty
przesądziło o jej życiu. Trudno mi z tym teraz żyć.
kliniki miałam nadzieję że suczka z tego wyjdzie, w poniedziałek trafi do domu
tymczasowego gdzie będzie czekać na swojego opiekuna. Jestem zła na tych
wszystkich ludzi, którzy wykazali się obojętnością i smutna, że tak cudowne,
delikatne i niewinne stworzonko które miało przed sobą jeszcze dużo czasu
odeszło za wcześnie.
Mam do siebie absurdalny żal, że zamiast zareagować od razu, stałam i
zastanawiałam się czy ona jest sama, czy ci ludzie idący przed nią to jej opiekunowie.
Dopiero zareagowałam gdy miałam pewność, że to nie jest ich pies. Że pół minuty
przesądziło o jej życiu. Trudno mi z tym teraz żyć.
Mam jednak rzadkie przynajmniej w moim wypadku uczucie, że
byłam w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Że żaden „litościwy” kierowca
nie zdecydował się jej przejechać by skrócić jej cierpień.
Teraz jestem potrzebna medorowej Ciapci dla której znalazłam cudowny dom, i
której muszę zorganizować do niego podróż. Być może spędzi święta w swojej
nowej rodzinie, która będzie ją kochać do końca.
byłam w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Że żaden „litościwy” kierowca
nie zdecydował się jej przejechać by skrócić jej cierpień.
Teraz jestem potrzebna medorowej Ciapci dla której znalazłam cudowny dom, i
której muszę zorganizować do niego podróż. Być może spędzi święta w swojej
nowej rodzinie, która będzie ją kochać do końca.
5 komentarzy
Nie martw się. To nie twoja wina, przecież nie wiedziałaś, że suczka jest sama i nie wiedziałaś, że zaraz może stać się taka tragedia.
Biedactwo, ja już myślałam, że będzie zdrowa i wróci do domku. Przynajmniej teraz już ie cierpi i w tęczowym moście szczęśliwie czeka na swojego pana :). To dla niej [*] (*).
A najsmutniejsze jest to, że odeszła z winy człowieka, który ją potrącił, a który ciągle żyje…
Nie obwiniaj siebie, to naprawdę nie Twoja wina. To wina bezmyślnych właścicieli, i takich samych idiotów-kierowców.
Tak mi smutno, że odeszła. Nie znałam jej, ale czytałam blog, i w głębi duszy naprawdę w to wierzyłam, iż znajdzie domek…
Teraz jest jej naprawdę dobrze, nic a nic nie dokucza, jest szczęśliwa 🙂
zgadzam się z Psotką i Adź. Zrobiłaś co mogłaś, nie smuć się :*
ps. co do wyjadania kociego żarełka to nie sięgam do parapetu 😛
piękne było to jak ludzie chętnie przynosili dary 🙂