Za nami podróż pociągiem, w praktyce przekonałam się jak wygląda taka podróż z psem.
Nie było wcale źle, po ubraniu psa w imitację kagańca czyli halter i wsadzeniu go do pociągu trochę się rozluźniłam, nie wiedziałam czy Lary da radę wejść po tych stromych, wysokich schodach ale nie miał z tym najmniejszych problemów. Następnym etapem tego doświadczenia była tradycyjna forma podróży polskim PKP czyli jazda przy kibelku, na szczęście mój luby szybko znalazł trzy wolne miejsca. W przedziale okazało się, że jadą ludzie lubiący psy, przyznam że posiadanie labradora jest olbrzymią wygodą, uchodzą za pluszaki i są lepiej akceptowane. Lary wchodząc do przedziału przywitał się z pasażerami i grzecznie położył na podłodze, szybko dostrzegł że jedna pasażerka wyjątkowo lubi psy, położył jej pysk na kolanach a ona go głaskała, w ten sposób zyskałam spokojnego, śpiącego psa i zadowoloną pasażerkę na siedzeniu obok 🙂
Po jakimś czasie cały przedział nam się zwolnił, mieliśmy go tylko dla siebie a Lary bacznie obserwował co dzieje się na korytarzu. A działo się ponieważ pewna mała dziewczynka cały czas podbiegała i do nas zaglądała przytulając nos do szyby i pukając, Lary przytulał nos z drugiej strony i machał do niej ogonem. Ostatecnzie wyszłam z nim z przedziału, pozwoliłam im się pobawić a mała słodko wołała “Jaji! Jaji!”
Dojechaliśmy spokojnie na miejsce, Lary nie wyciągnął mnie z pociągu całe szczęście, bo ma taki zwyczaj w tramwaju. Ale szczerze mówiąc to z psem nad morze z Łodzi się pociągiem nie wybiorę 🙂
Na koniec zdjęcia :
3 komentarze
Lary jest słodki 😉 <3 ;*
Post ciekawy 🙂 Dodaje Twój blog do odwiedzanych na moim 🙂
Zapraszam do nas: http://www.labcia.blogspot.com 🙂
Pierwsze zdjęcie, z wywalonym jęzorem oraz zdjęcia na kanapie wyglądają jak z okładki psiego magazynu. Piękne są. 🙂
kanapowiec pierwsza klasa 🙂 a za podróż PKP podziwiamy 🙂